Wpadka Symanteca. Antywirus zawieszał komputery

Znany producent oprogramowania najadł się wstydu. Aktualizacja definicji wirusów z ubiegłego tygodnia okazała się tykającą bombą.

Przez aktualizację z 11 lipca dla programu antywirusowego Endpoint Protection 12.1, Symantec najadł się sporo wstydu. Program po pobraniu nowych definicji doprowadzał do masy krytycznej. W przypadku pewnej kombinacji antywirusa, „oprogramowania stron trzecich” (jak tłumaczył się Symantec), oraz komputera pracującego pod kontrolą Windows XP, pojawiał się BSOD, czyli świetnie znany niebieski ekran śmierci.

Co gorsza użytkownicy zgłaszali, iż system po ponownym uruchomieniu działa niestabilnie i następuje efekt spirali (BSOD zdarzał się także po restarcie.) Symantec szybko wycofał pechowe definicje z dystrybucji, ale niesmak pozostał. Tym bardziej, iż Endpoint Protection 12.1 to oprogramowanie biznesowe. Do pracy musiały zostać zaprzęgnięte działy IT. Aby

komputery mogły normalnie działać, należało odinstalować przyczynę BSOD, a więc w tym przypadku antywirusa.

W sobotę Symantec przyznał się do błędu i zapowiedział, że zbada przyczyny incydentu. Nie wiadomo ile komputerów ucierpiało, ale Reuters informował o firmach, które na cały dzień musiały wstrzymać działalność z powodu kompletnego paraliżu po aktualizacji.

Przypadki false positive zdarzały się już wcześniej. Jeden z najsłynniejszych miał miejsce w 2010 roku, kiedy
komputery zawieszał antywirus ze stajni MacAfee. Problem był jeszcze poważniejszy, ponieważ po aktualizacji definicji, antywirus atakował kluczowy dla pracy systemu Windows proces svchost.exe. Efekt? Kompletny nokaut peceta.


Źródło: Reuters, Symantec
Fot.: Eduard Härkönen | Dreamstime.com