Ubuntu będzie takie, jak chce Shuttleworth. Jak coś się nie podoba, to papa

Mark Shuttleworth w tym tygodniu nie pozostawił złudzeń. Jego Ubuntu ma być takie, jak on chce, a jeśli komuś się to nie podoba, to ojciec systemu stwierdza jasno: droga wolna, nikt was tu nie trzyma.

Ostatnie tygodnie obfitowały nam w wiele ciekawych informacji związanych z dalszym rozwojem Ubuntu. Dowiedzieliśmy się między innymi o planach Canonical związanych z wejściem na rynek urządzeń mobilnych ( najpierw smartfonów, potem tabletów), a potem, że popularny Linux doczeka się własnego serwera grafiki - Mir. Jak bumerang powracał również temat związany z propozycją zamienienia Ubuntu w dystrybucję typu rolling release.

Wśród społeczności skupionej wokół Ubuntu wywołało to zarówno entuzjazm, jak i niezadowolenie. Zdania co do dalszego rozwoju systemu są podzielone, a Mark Shuttleworth przez część deweloperów został wręcz przyparty do muru. Ojciec Ubuntu w końcu nie wytrzymał i w przeciągu mijającego tygodnia opublikował na własnym blogu kilka wpisów, w których postanowił wyjaśnić politykę Canonical oraz rozwiać wszelkie wątpliwości. Przy okazji mocno skrytykował również samą społeczność skupioną wokół projektu.

Shuttleworth podkreśla, że Ubuntu nie jest zwykłą dystrybucją Linuksa, gdzie większość systemów opartych na kernelu Torvaldsa jest czysto hobbystycznymi. Prawda jest taka, że Shuttleworth nigdy niespecjalnie patrzył się na społeczność i w tym tygodniu postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości. Jego system operacyjny będzie rozwijany w kierunku, który sam obmyślił. Ponadto przekazał deweloperom siejącym jad, aby po prostu poszukali sobie innego systemu operacyjnego. Dodał, że Ubuntu nie jest dystrybucją na kształt której wpływ mają deweloperzy i to się nie zmieni.

Ojciec Ubuntu postanowił również raz na zawsze uciąć temat przekształcenia systemu w dystrybucję typu rolling release. Shuttleworth powiedział, że nic takie się nie wydarzy - czy to się komuś podoba czy nie. Istnieje jednak szansa na pewne przyspieszenie cyklu wydawniczego (obecnie nowe wersje systemu wadawane są co około sześć miesięcy), ale konkretnych informacji na ten temat brak. Wiemy również, że Canonical nie skończy z wydawaniem wersji LTS, czyli o wydłużonym do pięciu lat okresie wsparcia technicznego. Tego typu systemy są ważne w sektorze biznesowym i Canonical zamierza trzymać się tej polityki.

Rodzi się jednak pytanie, czy trzymanie Ubuntu na smyczy jest dobrym pomysłem? Zdaje się jednak, że tak. Shuttleworth podkreśla to na przykładzie innych dystrybucji Linuksa, w których rozwój opiera się przede wszystkim na społeczności. Pisze jednak o nich tak: "no i zobaczcie, są one pełne politykierstwa, złośliwości, frustracji, przekupstwa i rozczarowań…" Słowa dosyć ostre, ale Shuttleworth po prostu ma dalekosiężne plany związane z ekspansją jego systemu na rynku (również na urządzeniach, gdzie do tej pory Canonical było nieobecne) i nic dziwnego, że nie chce, aby społeczność pokrzyżowała mu plany.

Źródło: markshuttleworth.com