Piractwo za 100 milionów dolarów (REKORD!)

Jest to pierwszy przypadek, kiedy trudniący się piractwem obywatel Chin został wywabiony z kraju przez amerykańskich agentów, a potem aresztowany. Zatrzymanie 36-letniego Xiang Li nastąpiło w czerwcu 2011 r. na należącej do Stanów Zjednoczonych wysepce Saipan na Pacyfiku. Amerykańscy agenci zakupili od niego soft o wartości 150 tys. dol, zanim udało się ściągnąć go do hotelu w Saipan, gdzie przekazał im 20 gigabajtów programów.

W ostatni poniedziałek Li przyznał się oficjalnie do spisku w celu naruszania praw autorskich oraz tzw. wire fraud, czyli nielegalnego pozbawiania korzyści majątkowych przy wykorzystaniu różnych środków komunikacji. Jak wyliczono, wartość wszystkich programów sprzedanych przez chińskiego króla piratów przekroczyła 100 mln dol.

Soft był systematycznie kradziony w latach 2008-2011 ok. 200 amerykańskim firmom i sprzedany potem na czarnym rynku 325 kupcom z 61 krajów. W samym USA zakupiły go osoby z 28 stanów, w tym inżynier NASA oraz główny naukowiec, zatrudniony u producenta sprzętu wojskowego. Wśród poszkodowanych znaleźli się m.in. giganci pokroju Microsoft, Oracle, Siemensa i Rockwell Automation. Chodziło o wysoce specjalistyczne oprogramowanie, sprzedawane przez Li w niewielkich ilościach, za to ceny sięgały ponad miliona dolarów za kopię. W szczytowym momencie, Crack99.com oraz inne strony przedsiębiorczego Chińczyka oferowały ponad 2 tys. programów.

Jak odbywał się jego proceder? Li przekopywał fora internetowe, szukając już scrackowanego softu oraz osób, mogących mu pomóc w pozbywaniu się zabezpieczeń. Następnie reklamował odnalezione i przygotowane w ten sposób programy na swoich stronach. Programy były potem przesyłane kupcom w formie skompresowanej przez Gmaila albo do pobrania z serwerów, za pośrednictwem podsyłanych linków.

Cała sprawa przypomina nieco przypadek Kima Dotcom, który, zgodnie z wyjaśnieniami oskarżających go Amerykanów, kierował organizacją, która zarobiła przeszło 175 mln dol., dając użytkownikom Internetu dostęp do filmów, muzyki i programów o wartości 500 mld dol. Tyle tylko, że byłego szefa Megauploadu nie tylko nie udało się wyciągnąć z Nowej Zelandii (Stany do tej pory walczą o jego ekstradycję), ale cała sprawa skończyła się kompromitacją nowozelandzkiej policji, wywiadu i polityków (przeprosił go sam premier), a Amerykanie wciąż nie są w stanie poprzeć oskarżeń konkretnymi dowodami.