Krzyżackie |
|
LadyInBlue Pani SuperMod
Liczba postów: 19.073
|
Post: #1
Krzyżackie
Do Ulryka von Jungingen podjechał wielki komtur Zakonu Kuno von Lichtenstein
- Słysz, Ulryku, mój przyjacielu, idzie na nas Jagiełło z wielką potęgą. Zginąć przyjdzie, nieszczęsnym... - Hast du schon etwas gezgłupieć? - warknął zakuty (także w żelazo) Ulryk - Myślisz, że te wsioki będą w stanie pokonać kwiat rycerstwa Zachodu, że nam jakkolwiek podskoczą? Ależ, Haaaaaans... Kuno von Liechtenstein uśmiechnął się ponuro i wskazał na postać, która pokazała się na na wzgórzu łodwigowskiego lasku. - Widzisz? Postać niosła nad sobą przedmiot sporych rozmiarów, obły, jakby beczkę żelazną, jakby wieżę na bok przewróconą. Doszedłszy do miejsca, w którym wzgórze nieco stromiej opadało, postać zatrzymała się i złożyła swój ciężar na ziemi. Widać ją teraz było wyraźnie - był to ogromnego wzrostu rycerz, odziany w czarną zbroję, jego nieprzykryte hełmem krucze włosy rozwiewał lekki lipcowy wiatr. Rycerz krzyczeć coś począł w stronę szeregów zakonnych, jednak wiatr, wiejący ku Polakom, nie dozwalał usłyszeć słów. Gesty rycerza jednak były widoczne i zrozumiałe - każdy najpodlejszy knecht zrozumiał symbolikę uderzenia pięścią w zgięcie łokcia drugiej ręki, aż ta wyprostowała się nieprzyzwoicie, klepnięcie się w pośladek czy też jakby daszek uczyniony z dłoni nad wypiętym w stronę przeciwnika przyrodzeniem. Zawyły wściekle tysiące gardeł krzyżackich, a Wielki Mistrz, donnerwetterując zajadle, następować nakazał. Ruszyła ze chrzęstem piechota, równymi szeregami depcząc zieloną równinę. Niby żelazne mury, niby biało-czarne ściany jednolite, tłumy knechtów parły do przodu, kurz wzniecając z lipcowym upałem wysuszonej ziemi. Gdy jednak dotarły do środka dolinki między wzgórzami i wspinać się poczęły ku Polakom... Rycerz w czarnej zbroi schylił się i uniósł obłość żelazną, z głuchym stęknięciem podniósł ją nad głowę. Na czoło wystąpiły mu krople potu, a żyły na szyi widoczne były nawet z szeregów zakonnych - Ach-żeż, psiachmać wasza chrancowata, dyszlem chrzczona!! - ryknął rycerz i cisnął ciężar w dół zbocza... Srebrny walec opadł na trawę i toczyć się począł ku wspinającym się coraz wyżej szeregom knechtów. Początkowo toczył się wolno, jednak nabierał prędkości, napędzany spadkiem wzgórza i własnym ciężarem, pędził coraz chyżej, migotał w obrotach, niczym srebrna lawa, wylewająca się z wulkanu, niby fala sztormowa, niby wicher... Pierwsi knechtowie nie wytrzymali, złamali szyk i pierzchać zaczęli na boki. Nielicznym jednak dane było uciec - ciężar ciśnięty przez polskiego rycerza dotarł do szeregów zakonnych i miażdżyć je począł turlaniem swym potężnym. - Na Boga! Tegom chciał! - krzyknął król Jagiełło i dał sygnał jeździe. ... ... ... Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy król, objeżdżając pobojowisko, zobaczył Zawiszę. Zeskoczył z konia i chwycił rycerza w objęcia. - Tyżeś to, nie chwaląc cię, sprawił - wykrzyknął i zachwiał się niespodziewanie. Zawisza podtrzymał go. - Spocznijcie, najjaśniejszy panie, utrudzeni być musicie. - Na tym? - król zadrżał nieco, spoglądając na srebrny walec, ubrudzony teraz krwią i ziemią - A zresztą, niechże będzie i na tym. - Zacna to broń - rozanielił się Zawisza - może niezbyt rycerska, ale skuteczna nad podziw, wiela ona nam zwycięstw przysporzy. Kto by pomyślał, że postęp naukowy to nie jakaś popierdółka, ale prawdziwe wspomożenie rycerstwa w boju. Król podrapał się w koronę. - Zaiste. Ale wiesz... No, dobrze, wytłumaczę to jeszcze raz. Kiedy dotrzemy pod Malbork, nie popisuj się już więcej mięśniami, nie baw się w Arnolda z Grazu, tylko zdetonuj "Małe pacholę" jak ojciec Leonard z Kirmu przykazali. Wybuchnij. Trachnij. Rozłomotnij. Bumnij. Tak naprawdę będzie szybciej i skuteczniej. Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz. Windows ❼ Forum 10.12.2010 10:28 |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
Autor: LadyInBlue Temat został oceniony na 0 w skali 1-5 gwiazdek. Zebrano 0 głosów. |