Antypiracki manifest od Rapidshare

Kolejny krok Rapidshare w krucjacie przeciwko piratom można uznać za naruszenie prywatności niewinnych użytkowników.




Serwisy oferujące hosting plików nie mają obecnie łatwego życia. Niebawem przed 20-letnią odsiadką będzie bronił się szef Megaupload, Kim Dotcom, a tymczasem Rapidshare w dalszym ciągu próbuje wszystkich przekonać, że z piractwem nie ma nic wspólnego.

Serwis opublikował manifest antypiracki dla cyberlockerów, czyli serwisów oferujących hosting plików. Czterostronnicowy dokument zawiera deklaracje Rapidshare dotyczące walki z piractwem, jednak można odnieść wrażenie, że jego twórcy zabrali głos także w imieniu innych serwisów hostingowych.

Manifest można uznać za, delikatnie mówiąc, dość radykalny i prowadzący do naruszenia prywatności użytkowników. Możemy w nim na przykład przeczytać, że usługodawcy nie powinni czekać z zablokowaniem konta użytkownika na dowody, że narusza on prawa autorskie. Zdaniem Rapidshare, konto takie powinno być wyłączone już w momencie, gdy pojawiają się podejrzenia co do tego wysuwane przez właścicieli praw autorskich. Innymi słowy, użytkownik jest winny dopóki nie udowodni swojej niewinności.

Rapidshare chce także udostępniać adresy e-mail użytkowników podejrzanych o łamanie praw autorskich właścicielom owych praw. Użytkownik, który złamie prawo, znajdzie się ponadto pod szczególnym nadzorem. Dostawca usługi miałby mieć prawo do szczególnej kontroli plików takiej osoby już na stałe.

Przypomnijmy, że szwajcarski serwis w ostatnim czasie poczynił ogromny wysiłek w zakresie współpracy z właścicielami praw autorskich i stara się zapobiegać naruszeniu tych praw w ramach swojej działalności biznesowej. Przemysł rozrywkowy jest naturalnie zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale czy użytkownicy też będą zadowoleni?

Źródło: TorrentFreak