Chińscy hakerzy są podejrzewani o spowodowanie masowego wycieku danych osobowych prawie czterech milionów pracowników rządowych Stanów Zjednoczonych. Taką informację potwierdziło amerykańskie Biuro Zarządzania Personelem (OPM) i dodało, że przeciek dotyczy nie tylko osób zatrudnionych obecnie, ale też i tych, które zmieniły miejsce pracy.

Atak przeprowadzony przez chińskich hakerów został wykryty przez OPM w kwietniu tego roku, podczas wprowadzania nowych elementów systemu bezpieczeństwa. Od tej chwili agencja zbierała informacje o liczbie poszkodowanych i jak się okazało, problem jest naprawdę bardzo duży. Wyciekły dane osobowe prawie 4 mln osób, w tym zarówno obecnych, jak i byłych już pracowników zatrudnionych w administracji Stanów Zjednoczonych.

Według dostępnych informacji, wyciek dotyczy wszystkich agencji rządowych, więc tym bardziej pokazuje skalę problemu. OPM twierdzi w oświadczeniu, że będzie pomagać prawnie osobom dotkniętym wyciekiem ich danych osobowych przez okres kolejnych 18 miesięcy. Samo Biuro Zarządzania Personelem jest agencją, która przechowuje informacje o pracownikach, ich zadaniach, opinii na temat wykonywanych przez nich obowiązków, czy danych na temat szkoleń.

Według udostępnionych informacji, wyciek nie dotyczy wszystkich danych związanych z konkretną osobą, choć to pewnie niewielka pociecha dla poszkodowanych. Przedstawiciele rządu USA twierdzą, że w ataku mieli brać udział hakerzy powiązani z rządem Chin. Nie jest to pierwsze tego typu oskarżenie, bo już wcześniej Stany Zjednoczone obwiniały Pekin za podobne akcje. Podobnie jak wcześniej, oficjalnie Chiny odcinają się od ataku.