Pracownicy firmy SR Labs przez wiele miesięcy wykorzystywali inżynierię wsteczną do testowania bezpieczeństwa standardu USB. W końcu udało im się znaleźć niepokojącą lukę. Problem tyczy się oprogramowania, które odpowiada za działanie każdego urządzenia podłączanego przez port USB. Dziura pozwala na zmienienie go tak, że można umieścić w nim niebezpieczny kod.

Oznacza to, że cyberprzestępcy są w stanie przejąć kontrolę nad systemem użytkownika za pośrednictwem USB. By zarazić się infekcją, wystarczy po prostu podłączyć zainfekowanego pendrive'a czy dysk do komputera. Na niebezpieczeństwo narażeni są zarówno użytkownicy systemu Windows, jak i Linux oraz Mac OS.

Jak na razie ochrona przed zagrożeniem nie jest możliwa. Antywirusy nie radzą sobie z nim, ponieważ szkodliwy kod jest niejako zintegrowany z urządzeniem i zamknięty w firmwarze, czyli oprogramowaniu umożliwającym jego obsługę.

Więcej informacji na temat problemu powinniśmy poznać podczas trwającej właśnie w Stanach Zjednoczonych konferencji Black Hat.

źródło: pclab, za: kś.pl