Rynek miniaturowych komputerów rośnie coraz szybciej a wraz z nim rosną oczekiwania jego konsumentów. Być może słyszeliście o Raspberry Pi, który jest chyba najpopularniejszym mini PC na świecie. To właśnie w urządzeniach wielkości karty kredytowej o funkcjonalności zbliżonej do zwykłego komputera biurkowego widziany jest potencjał technologiczny. Nie dziwne, że Microsoft również widzi w nich przyszłość i inwestuje we własne urządzenie.

To, co jest zaletą minikomputerów, to ich cena. Najczęściej oscyluje ona w granicach kilkudziesięciu dolarów za sztukę, oferując przy tym urządzenie o wydajności porównywalnej z pecetami z końca lat 90-tych ubiegłego wieku. Do większości zastosowań tego sprzętu taka konfiguracja w zupełności wystarczy, ale Microsoft idzie na całość.

Urządzenie o wymiarach polowy kartki A5 wyposażone zostało w procesor Intel Atom Z3735G Bay Trail pracujący z częstotliwością 1,33 GHz (Turbo do 1,88 GHz), zintegrowany układ graficzny Intel HD Graphics, 1 GB RAM oraz 16 GB pamięci magazynowej. Urządzenie oferuje też m.in. standardowy port USB 2.0 oraz gniazdo audio. Projekt dostał agresywną nazwę – Sharks Cove (pol. Zatoka rekinów), lecz to nie ona odstrasza najbardziej. Siłą rzeczy taki demon prędkości wśród miniaturowych komputerów musi mieć swoją cenę. I tak też jest – 300 dolarów za sztukę znacząco odróżnia go od większości konkurentów.

Finalnie więc urządzenie znajdzie prawdopodobnie nabywców jedynie wśród deweloperów oprogramowania pod Windows, choć i w tym wypadku jest to dość drogie narzędzie pracy, biorąc pod uwagę konieczność zapewnienia mu minimum peryferiów w postaci ekranu i myszki z klawiaturą. Mamy spore wątpliwości, czy projekt ma szansę na dłużej zagościć na rynku.