Serwis, który ułatwi nam zniknięcie z Google nazywa się forget.me. Jego nazwa nie zostawia zbyt wiele miejsca na interpretację. Okazję na biznes zwęszyła francuska firma Reputation VIP. Na obecnym etapie korzystanie z forget.me jest co prawda darmowe, ale operator usługi zostawił sobie furtkę do wprowadzenia opłat w przyszłości

Serwis oferuje prostą wyszukiwarkę linków, która pozwala nam namierzyć i podpiąć do wniosku odnośnik do treści uznanych przez nas za szkodliwe.

Najciekawszym elementem usługi jest generator wniosków do Google. Zgodnie z wprowadzonymi przez Google zasadami, każde zgłoszenie o usunięcie linków z wyszukiwarki rozpatrywane jest indywidualnie. W efekcie za każdym razem gdy prosimy o usunięcie linka, musimy nielicho się napocić aby wyjaśnić dlaczego naszym zdaniem zasługuje on na kasację.

Forget.me ma bazę gotowych prawnych formułek, którymi możemy się podeprzeć. Dostępne są one w językach angielskim i francuskim.

Finalnym etapem jest zgłoszenie wniosku do Google. Serwis obecnie oferuje dwie opcje. Zgłoszenie samodzielne, oraz zgłoszenie za pośrednictwem forget.me. To drugie jest monitorowane, a status naszego wniosku możemy sprawdzić sobie w historii.

Forget.me to pierwsza usługa w sieci wykorzystująca nowe unijne "prawo do bycia zapomnianym". Zapewne wkrótce pojawią się kolejne. Niewykluczone, że za jakiś czas wniosek do Google będziemy mogli wygenerować sobie również w języku polskim.

Dlaczego warto o tym wspomnieć akurat dziś?

Ponieważ jak poinformował The Wall Street Journal, Google właśnie dziś przeprowadziło pierwsze "czyszczenie" internetu. W ciągu ostatniego miesiąca Google wniosków otrzymało ponad 41 tysięcy wniosków. Niestety, nie wiemy ile z nich zostało rozpatrzonych pozytywnie.

Fot. forget.me
Źródło: WSJ, za: ks.pl