Niedawno skandal wywołała wysoko oceniana aplikacja Virus Shield. W Google Play kosztowała 4 dolary bez jednego centa i obiecywała ochronę telefonu przed zagrożeniami, ale jedyne, co robiła, to zmiana grafiki. Nie przeszkodziło to użytkownikom pobrać ją ponad 10 tysięcy razy i wysoko oceniać. Google obiecał zrekompensować straty osobom, które kupiły fałszywego antywirusa.

Mimo że prawdopodobnie wiele zakupów aplikacji zostało wykonanych z podstawionych kont w Google Play, właściciel platformy zdecydował się zrekompensować stratę. Użytkownicy, którzy dali się nabrać, otrzymali od Google maile z wyjaśnieniem, że Virus Shield nie był prawdziwym antywirusem oraz informacją, że w ciągu dwóch tygodni otrzymają zwrot wysokości 3,99 dolara, czyli tyle, ile wydali na aplikację. Dodatkowo, w ramach przeprosin, każdy otrzyma 5 dolarów do wydania w Google Play.

Google poczuwa się do winy i wyraźnie stara się odzyskać sympatię użytkowników i przeprosinowy kupon wydaje się działać. Nad odzyskaniem zaufania będzie musiał jeszcze trochę popracować. Play nie ma opinii szczególnie dobrze zarządzanego sklepu z aplikacjami, co wyraźnie podkreślił przypadek Virus Shield. Wysoka ocena aplikacji pokazuje również słabość stosowanego tam systemu oceniania — aplikacja nie robiła nic, ale uzyskała 4,7 gwiazdki, gdyż nie ma reklam, nie „pożera” baterii i jest estetyczna.

Autor aplikacji, 17-letni Teksańczyk, znany między innymi ze znajdowania luk w grze Runescape, twierdzi, że aplikacja bez modułu ochrony antywirusowej trafiła do sklepu przez przypadek i że nawet próbował umieścić w sklepie właściwą wersję i nie odebrał pieniędzy zarobionych na sprzedaży wersji bez pełnych możliwości.