Co jakiś czas słyszymy o powolnym zmierzchu Facebooka. Od samego początku było jasne, że muszą istnieć granice wzrostu, nie było jednak wiadomo, jak wyglądają. Internetowy twór tej wielkości nie istniał nigdy przedtem.

Tempo przyrostu użytkowników, zwłaszcza tych młodszych, spadało już od jakiegoś czasu. Facebook powoli stawał się mało atrakcyjnym molochem, do którego nastolatki przyznawały się tak ochoczo, jak do wstydliwej przypadłości dermatologicznej albo konta na NK. Z najnowszych badań wynika, że dla młodych użytkowników serwis jest nie tyle lekko zakurzonym eksponatem muzealnym, ale gnijącym trupem.

Naukowcy z Wydziału Antropologii z University College London są w trakcie symultanicznych, trwających 15 miesięcy badań etnograficznych w siedmiu krajach: Brazylii, Chinach, Indiach, Włoszech, Trynidadzie, Turcji oraz Wielkiej Brytanii. „Podczas pracy z brytyjską młodzieżą w wieku 16-18 lat dowiedzieliśmy się, że popularność Facebooka nie tylko spada - serwis jest właściwie martwy i pogrzebany. Nastolatki czują się w większości zażenowane, jeśli są z nim kojarzone. Kiedyś rodzice martwili się, że ich dzieci korzystają z Facebooka, teraz to właśnie rodziny nalegają, żeby zostały tam i wrzucały posty o swoim życiu. Rodzice dowiedzieli się już jak używać strony i traktują ją jako formę kontaktu dla swoich rodzin. W odpowiedzi, młodzi wybierają fajniejsze rzeczy” - informuje brytyjska część raportu.

W jakim kierunku idą młodzi ludzie? Do zwycięskiej czwórki zaliczają się Twitter, Instagram, Snapchat i WhatsApp. Twitter ma szczęście, bo chociaż jest stosunkowo starym produktem, zawsze starał się być bardziej użytkowy niż fajny, przez co uniknął zaszufladkowania i z punktu widzenia młodzieży jest zupełnie neutralny. Na otarcie łez Zuckerberga na placu boju pozostają WhatsApp i Instagram, widocznie nie można mieć wszystkiego.

Źródło: experientia.com