Jeśli chodzi o pieniądze, zawsze znajdą się ci, którzy zechcą trochę uszczknąć nielegalnymi metodami. Ale "uszczknąć" to zbyt lekkie słowo w przypadku skradzionych bitcoinów o wartości ponad 3,2 mln zł.

Hakerzy obrabowali duńską BIPS, największą europejską firmę zajmującą się obsługą płatności w bitcoinach. Udało im się przejąć 1295 bitcoinów, wartych ponad 3,2 mln zł. 15 listopada miał miejsce atak DDoS, a dwa dni później kolejne uderzenie, które unieruchomiło stronę, odłączając ją od serwerów. Pierwszy atak pochodził najprawdopodobniej z Rosji lub któregoś z jej sąsiadów, o drugim niewiele wiadomo, ale wszystko wskazuje na to, że miały ze sobą związek.

BIPS poinformowało o zdarzeniu, mówiąc o sobie jako o „celu skoordynowanego ataku” i przyznało, że „kilka portfeli konsumentów zostało naruszonych”. Nie wiadomo zbyt wiele o szczegółach kradzieży, natomiast serwis zawiesił możliwość dokonywania transakcji niektórym użytkownikom. CEO BIPS Kris Henriksen twierdzi, że większość skradzionych pieniędzy należała do jego firmy. BIPS używa algorytmu opartego na popycie i podaży, żeby stwierdzić ile bitcoinów potrzebuje trzymać w danej chwili w tzw. „gorącym portfelu” - właśnie stąd ukradli je hakerzy.

Jest to co najmniej drugi raz, kiedy tego typu serwis został okradziony na tak ogromną sumę. W październiku z australijskiego serwisu input.io zrabowano 4100 bitcoinów, wartych wtedy przeszło 3,7 mln zł, a obecnie - ponad 10 mln. Wygląda na to, że wirtualni przestępcy znaleźli kolejną dochodową niszę.

Źródło: .coindesk.com