![]() |
STAR WARS vs. The Lord of the Rings - Wersja do druku +- Windows 7 Forum: konfiguracja, optymalizacja, porady, gadżety • (https://windows7forum.pl) +-- Dział: Inne (/inne-11-f) +--- Dział: Humor (/humor-25-f) +--- Wątek: STAR WARS vs. The Lord of the Rings (/star-wars-vs-the-lord-of-the-rings-13202-t) |
STAR WARS vs. The Lord of the Rings - LadyInBlue - 21.01.2011 09:42 Zdarza się czasami, że dwa światy, dwie rzeczywistości, przybliżą się do siebie tak bardzo, splotą tak ciasno, że... nieuważny wędrowiec ani się spostrzeże, jak znajdzie się Gdzieś_Indziej, gdzie będzie Podobnie, ale na pewno nie Tak_Samo... episode 1 ***Brotherhood of the Sith vs. The Fellowship of the Ring*** Korriban. Rodzinna planeta Bractwa Sith. Tu Sithówny (w zatrważającej liczbie czterech ) i Sithowie żyja, ćwiczą i medytują. Czasami, acz bardzo rzadko (propaganda rulez ) wypoczywają i bawią się. Spójrzmy, co robią teraz? Trwa właśnie piknik. Wszyscy zebra... zaraz! Rewind proszę! Piknik? Tutaj?! Przyjrzyjmy sie... - A może ktoś odpowie na to pytanie? - w głosie Noelii pobrzmiewała rezygnacja. Obie z Khali w ramach integracji Bractwa zorganizowały piknik wiosenny. Aby uatrakcyjnić wydarzenie, Noelia przygotowała kilka turniejów i konkursów. Ku jej niepomiernej rozpaczy nikt nie kwapił się do ich wygrania (Sithowie przejrzeli "cenne artefakty" przygotowane dla zwyciezców i zgodnie doszli do wniosku, że atrakcyjniejsza jest nagroda pocieszenia, czyli zwinięty w rulonik gunganin...). Jeden Revon odpowiadał na pytania, co doprowadzało panny Gin i Katharsis do szewskiej pasji. Dark Lord Sith, Dath Freejack, pogrążył się w mroku, szczelnie otulając sie zasłoną Mocy i zatapiając we własnych myślach (które biegły mniej więcej tym torem: nigdy więcej nie można pozwolić tym dwóm na podobne wygłupy! Konkursów się zachciało!). - No to może następny konkurs? - głos Noelii byl wyjątkowo cichy i nieśmiały. - Dawaj, Nolcia! - ucieszył się Revon. - Nieeeeee...... - jęknęło kilku innych Sithów. - Noli, daj im już spokój... - mruknęła Khali, którą w głębi dobrego mrocznego serduszka opanowała litość. - No dobra - poddała się Sithówna zdając sobie sprawę, że należy do najmłodszych stopniem i "stażem w Bractwie". - To może coś zjemy? - Taaak! - ozwał się chór głosów. - Dobrze mówi, dać jej wódki! - krzyknął któryś z Sithów. - Eeee... nie... jeszcze nam się rozpije i nie będzie miał kto gotować... - mruknął Revon, a Noelia pokazała mu język, kryjąc się jednocześnie za LSFem. - I tak mamy tylko sok malinowy. - uśmiechnęła się promiennie Khali. - Po ostatniej imprezie nikt nie uzupełnił zapasów. - Cooo?!? - Nie martwcie się, Bracia! Poradzimy! - wykrzyknął Lord Gandalf i niedbałym gestem przywołał młodego Appcia. - Kopsnij no się, chłopcze, do siedziby Inkwizycji i przynieś kilka skrzynek! Wesoła gromada, ze swym wodzem na czele (na widok alkoholu LSF wrócił do rzeczywistości) oddała się beztroskiemu pijaństwu... * * * Tymczasem... Gdzieś na styku dwóch multiwersów, gdzie bariera między jedną rzeczywistością a drugą, między jednym snem a innym koszmarem jest tak cienka jak pajęczyna... Gdzieś tam... * * * - Gandalfie, jesteś pewien, że zbliżamy się do Morii? - zapytał mały, brodaty człowieczek z dużym, ostrym toporkiem. - Tak, Gimli, synu Gloina, jesteśmy blisko. Spójrz na te kamienie. - mruknął stary jegomość w spiczastym kapeluszu. - To wszystko jest jakieś dziwne... - zamyśliś się wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w zniszczonym stroju i z przypasanym mieczem. - Mam złe przeczucia... Cień grozy zasnuł mój umysł... - mruknął blondyn z długimi włosami dzierżący łuk. Czwórka konusów nic nie powiedziała, tylko zaczęła wyjadać prowiant z worków. Dziewięciu kompanionów poruszało się dalej. Na jasną polanę, na której biesiadowali Sithowie pierwszy wkroczył mężczyzna w spiczastym kapeluszu nazwany Gandalfem. * * * Lord Gandalf właśnie udawał się za potrzebą, więc on pierwszy zauważył przybyszów. - O... - zauważył inteligentnie. Zza jego pleców wychynęła Cathia. - Gandalf, czy móglbyś... W tym samym momencie za przybyszem ukazał się blondynek z łukiem. - Gandalfie, czy... Lord Gandalf i tajemniczy staruszek Gandalf zmierzyli się wzrokiem. Cathia dyskretnie obejrzała blondynka od obutych w cieniutkie buciki stóp, po głowę ozdobioną warkoczykami. - Jedi? - zapytała. - Eeee... co? Za plecami przybyszów pokazała się cała gromadka. Za Lordem Gandalfem zgromadzili się już wszyscy Sithowie (poza LSFem, który, zabrawszy zapasik bimberku, udał się pomedytować). - Ładny jest... - mruknęła z podziwem Khali, patrząc na blondynka. - Eee, taki ten-tego, jak wszyscy Jedi. - nie zgodziła się Noelia. Przeniosła spojrzenie na bruneta. - Ten za to fajny jest... Jak się nazywasz? - Jam jest Aragorn, syn Arathorna, dziedzic Isildura, który... - Dobrze, dobrze. - przerwała Noelia z promiennym uśmiechem. - Będę mówiła Araguś, dobrze? Zanim "Araguś" zdążył odpowiedzieć, Lord Gandalf otrząsnął się ze zdumienia i zgromił dwie Sithówny wzrokiem. - Cicho mi być! Ja, Lord Gandalf, Lord Inkwiz... - Gandy, cicho! - mruknęła Cathia patrząc na kolejnego uczestnika przybyłej ferajny, wysokiego, barczystego mężczyznę z tarczą i rogiem. - Ty tu sobie pogawędź z panem... ee.. panem Gandalfem - stłumiła śmiech - a my, to znaczy ja, Khal i Noelka oprowadzimy pozostałych - uśmiechnęła się lekko. - No, chodź - skinęła na wybrańca (który sprawiał wrażenie lekko przestraszonego, ale dzielnie się uśmiechał). Noelia pociągnęła za sobą bruneta, a Khali zajęła się blondynem z łukiem. - A jak właściwie masz na imię? - zapytała Sithyjka. - Legolas. - Jaki golas? - parsknęła Khali * * * Pozostali Sithowie, osieroceni przez płeć piękną, wpatrywali się w tych gości, którzy im jeszcze zostali. Poza staruszkiem był jeszcze rudy z toporkiem i czterech konusów. Sithowie przyjrzeli im się uważnie, ale po zorientowaniu się, że to raczej nie nowy gatunek Ewoka - futro mieli tylko na stopach (no i nie będzie pieczeni - mruknął Revon) stracili dla nich zainteresowanie. Małe tałatajstwo rozbiegło się więc dookoła. Wszyscy Sithowie wpatrzyli się więc w Gandalfa (staruszka, nie Lorda). Lord Gandalf postąpił dwa kroki w kierunku staruszka, ten jednak jakby otrząsnął się ze zdumienia, zagrodził drogę laską, którą wbił w ziemię tuż przed Lordem Inkwizycji. - Jestem strażnikiem świętego płomienia Anoru! Nie dane ci będzie przejść! Gandalf (Lordem zwany) popatrzył na Gandalfa (starego) zdezorientowanym wzrokiem. Po chwili jakby wpadł na pomysł. - Wiem! Chłopaki, dajcie bimber! * * * - ...no i ten X-wing zrobił ostry zwrot! - No, a te Nazgul wtedy na nas. - A ja skręt i torpedą! - I wtedy je zatopiliśmy! Noelia spojrzała z politowaniem na pijanych Sithów, Gandalfa staruszka, czterech... jak im tam było? mobitów? no, w każdym razie tych czterech, i małego, brodatego rudzielca. Ale kompania! Pożal się LSFie! Rozejrzała sie dookoła. Ten Borocośtam referował coś Cathii, a ta przysypiała lekko, ale z jej ust nie schodził promienny uśmiech. Jakiś-tam-golas pokazywal Khali jak strzelać z łuku. Noelia popatrzyla na swojego towarzysza. Nie mogła z nim dojść do ładu - kiedy mówił o sobie nazywał się naprzemiennie Aragornem, Striderem, Dunadanem, Elessarem, Estelem i... i jakimiś tam innymi mianami. Dziwny jakiś! No... ale przystojny Do Noelii i Aragorna podszedł właśnie jedek z konusów usilnie się czegoś domagając (pewnie bimbru...). Noelia zauważyła coś błyszczącego na jego szyi i, zanim ktokolwiek zdążył jej przeszkodzić, wzięła to coś do ręki. - O! Pierścionek. Ładny! - mruknęła i założyła go na palec. Wszyscy patrzyli na nią zdziwieni, z bardzo głupimi, jak mogła ocenić, minami. Zdjęła pierścionek. - Co? - Z..zniknęłaś! - wykrzyknęła Khali. - Co? - Nie możesz...ep!... tak tego...ep!... zakładać! - głos starego Gandalfa brzmiałby może dumnie i donośnie, gdyby nie przerywała go pijacka czkawka. - Tłumacz! - mruknęła Noelia do Aragorna. - potrzebuję TRZEŹWĄ relację. - To Jedyny Pierścień, wykuty przez Saurona, Władcę Ciem... - Krótko! - jęknęła panna Gin. - Trzeba go zniszczyć. - Aha. To co za problem? - Może być zniszczony tylko w ogniu Góry Przeznaczenia, gdzie... - Okej, jjjasne - mruknął Lord Gandalf. - Z lekką nutką dekadencji - dodała Cathia szeptem. - Miecz załatwi sprawę - zakończył Gandalf. - Nawet Anduril, przekuty Narsil, nie dokona tego! - zauważył Aragorn. - Okejka, okejka - uspokoił go Lord Gandalf. Wyciągnął miecz. Zaplonęła czerwona klinga. Zamach. Pierścień został częściowo spalony, a częściowo rozpłatany. Gandalf, Aragorn, Boromir, Legols, Gimli, Frodo, Sam, Merry i Pippin wpatrywali się osłupiali w szczątki Jedynego. - Nie ma to jak dobry zamach. - usmiechnął się Gandalf, gasząc miecz świetlny... |