21.02.2014, 15:21
Analityk firmy Barclays, zdobył się na bardzo odważną krytykę Apple. Stwierdził, że giełdowa wycena spółki nie odzwierciedla jej realnej pozycji na rynku. Apple to drugi Microsoft?
![[Obrazek: z15499871M.jpg]](http://bi.gazeta.pl/im/5f/82/ec/z15499871M.jpg)
Po środowym wystąpieniu Bena Reitzesa, analityka firmy Barclays, wartość akcji Apple nieco spadła. Nic dziwnego, bo inwestorzy usłyszeli o jednej z najważniejszych amerykańskich spółek wiele gorzkich słów.
Reitzes w swojej nocie do inwestorów napisał, że Apple zbyt długo nie zaprezentował żadnego rewolucyjnego produktu, który dawałby nadzieję na dalszy dynamiczny wzrost. Tymczasem, rynek smartfonów jest już bardzo dojrzały i nasycony.
"Wierzymy, że Apple dąży do tego, by iPhone'y były coraz bardziej użyteczne. Ale to nie wystarczy, by wzrost sprzedaży osiągnął trwały, dwucyfrowy wynik.".
- pisze w swoim komentarzu dla inwestorów Reitzes.
Co więcej twierdzi, że Apple znalazł się w podobnej sytuacji co Microsoft, którego kurs w latach 2000-2010 przestał rosnąć.
"Nie znam żadnego precedensu, który pozwoliłby sądzić, że duża firma technologiczna może ponownie podnieść wydajność po słabym roku czy dwóch".
- czytamy w raporcie.
Rating akcji Apple został zdegradowany z "overweight" (a ang. "przeważaj", co oznacza, że akcje mają lepszy stosunek jakości do ceny od konkurencji) na "equal weight" - czyli do ratingu sugerującego, że mamy do czynienia z "właściwą wyceną". Oznacza to, że według Barclays ceny akcji Apple w najbliższej przyszłości nie będą gwałtownie rosnąć.
Po środowym wystąpieniu Bena Reitzesa, analityka firmy Barclays, wartość akcji Apple nieco spadła. Nic dziwnego, bo inwestorzy usłyszeli o jednej z najważniejszych amerykańskich spółek wiele gorzkich słów.
Reitzes w swojej nocie do inwestorów napisał, że Apple zbyt długo nie zaprezentował żadnego rewolucyjnego produktu, który dawałby nadzieję na dalszy dynamiczny wzrost. Tymczasem, rynek smartfonów jest już bardzo dojrzały i nasycony.
"Wierzymy, że Apple dąży do tego, by iPhone'y były coraz bardziej użyteczne. Ale to nie wystarczy, by wzrost sprzedaży osiągnął trwały, dwucyfrowy wynik.".
- pisze w swoim komentarzu dla inwestorów Reitzes.
Co więcej twierdzi, że Apple znalazł się w podobnej sytuacji co Microsoft, którego kurs w latach 2000-2010 przestał rosnąć.
"Nie znam żadnego precedensu, który pozwoliłby sądzić, że duża firma technologiczna może ponownie podnieść wydajność po słabym roku czy dwóch".
- czytamy w raporcie.
Rating akcji Apple został zdegradowany z "overweight" (a ang. "przeważaj", co oznacza, że akcje mają lepszy stosunek jakości do ceny od konkurencji) na "equal weight" - czyli do ratingu sugerującego, że mamy do czynienia z "właściwą wyceną". Oznacza to, że według Barclays ceny akcji Apple w najbliższej przyszłości nie będą gwałtownie rosnąć.
Czy taka ocena Apple jest uczciwa? Z punktu widzenia użytkownika sytuacja wygląda z pewnością inaczej niż z punktu widzenia inwestora. Nikogo nie powinno jednak dziwić, że rynek smarfonów dziś wygląda zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Jedyne rynki, na których da się osiągnąć spektakularny wzrost to rynki wschodzące, m.in. azjatyckie.
Za: wp.pl
Za: wp.pl