12.11.2012, 06:44
Pentagon poszedł po rozum do głowy i postanowił zainwestować w drukarki, ale nie atramentowe ani laserowe, tylko 3D. Mając na froncie takie urządzenie, wojsko będzie w stanie produkować znacznie szybciej wszystkie niezbędne części.
![[Obrazek: military_3d_printer]](http://c.wrzuta.pl/wi9860/ba60725b001063d9509fb1ae/military_3d_printer)
Nad drukarkami amerykańskiej armii trwają właśnie prace w centrum badawczym Future Warfare w Space and Missile Defense Command (SMDC) w Alabamie. Amerykanie zdecydowali się na opracowanie własnych urządzeń, bowiem komercyjne rozwiązania są póki co zbyt drogie. Pierwszy skonstruowany przez wojsko model kosztuje 695 dol., a ceny dostępnych na rynku drukarek zaczynają się od 1,8 tys. dol.
"Możliwość szybkiego i taniego replikowania części jest ogromną zaletą dla żołnierza" - wyjaśnia D Shannon Barry, analityczka z Future Warfare, w oficjalnym oświadczeniu. "Zamiast potężnego logistycznego łańcucha produkcyjnego, urządzenie tworzące części zamienne jest teraz wystarczająco małe i lekkie, żeby przenosić je w plecaku lub transportować ciężarówką" - jak można dalej wyczytać.
Rozwiązania SMDC, takie jak drony, są zwykle dość delikatne (pamiętacie testy kwadrokoptera na Pejczu?). Dlatego uniezależnienie się od dostaw elementów, które - jeśli mówimy o operacjach międzynarodowych - muszą najpierw przebyć ocean, jest dla armii tak istotne. "Części takich systemów często się psują, a wiele z nich jest produkowanych za granicą, więc okres oczekiwania na nie jest długi" - tłumaczy Barry w dokumencie.
Na razie inżynierowie SMDC wykorzystują drukarki 3D do produkcji niestandardowych obudów na czujniki, ale to dopiero wstęp. Najlepsze jest to, że nawet jeśli sama drukarka zawiedzie i trzeba będzie wymienić jakieś komponenty, wszystko co potrzebne będzie można wydrukować na innej drukarce.
![[Obrazek: d307ce5f7ebcdfc398248f7348c70b7f.jpg]](http://p2.pej.cz/p2.pej.cz/d307ce5f7ebcdfc398248f7348c70b7f.jpg)
Źródło: bbc.co
Nad drukarkami amerykańskiej armii trwają właśnie prace w centrum badawczym Future Warfare w Space and Missile Defense Command (SMDC) w Alabamie. Amerykanie zdecydowali się na opracowanie własnych urządzeń, bowiem komercyjne rozwiązania są póki co zbyt drogie. Pierwszy skonstruowany przez wojsko model kosztuje 695 dol., a ceny dostępnych na rynku drukarek zaczynają się od 1,8 tys. dol.
"Możliwość szybkiego i taniego replikowania części jest ogromną zaletą dla żołnierza" - wyjaśnia D Shannon Barry, analityczka z Future Warfare, w oficjalnym oświadczeniu. "Zamiast potężnego logistycznego łańcucha produkcyjnego, urządzenie tworzące części zamienne jest teraz wystarczająco małe i lekkie, żeby przenosić je w plecaku lub transportować ciężarówką" - jak można dalej wyczytać.
Rozwiązania SMDC, takie jak drony, są zwykle dość delikatne (pamiętacie testy kwadrokoptera na Pejczu?). Dlatego uniezależnienie się od dostaw elementów, które - jeśli mówimy o operacjach międzynarodowych - muszą najpierw przebyć ocean, jest dla armii tak istotne. "Części takich systemów często się psują, a wiele z nich jest produkowanych za granicą, więc okres oczekiwania na nie jest długi" - tłumaczy Barry w dokumencie.
Na razie inżynierowie SMDC wykorzystują drukarki 3D do produkcji niestandardowych obudów na czujniki, ale to dopiero wstęp. Najlepsze jest to, że nawet jeśli sama drukarka zawiedzie i trzeba będzie wymienić jakieś komponenty, wszystko co potrzebne będzie można wydrukować na innej drukarce.
Źródło: bbc.co