Wymuszanie aktualizacji do Windows 10 może spowodować duże problemy. Przekonała się o tym Amerykanka Teri Goldstein, właścicielka małego biura podróży. Po samoczynnym pobraniu i zainstalowaniu nowego systemu Microsoftu, na jej komputerze nie dało się pracować przez ciągłe restarty. Kobieta postanowiła zawalczyć z firmą z Redmond i jak się okazuje, otrzymała sowitą rekompensatę.

Krótko po udostępnieniu systemu Windows 10 na rynku w lipcu ubiegłego roku, Teri Goldstein zauważyła, że jej komputer pobrał i zaczął proces aktualizacji do nowej wersji oprogramowania. Wszystko zostało przeprowadzone bez jej potwierdzenia. Kobieta twierdzi nawet, że nigdy wcześniej nie słyszała o „dziesiątce” i nie chciała przenosić się na nowe oprogramowanie.

Niestety proces aktualizacji systemu nie przebiegł najlepiej. Po instalacji Windows 10, jej komputer miał gigantyczne problemy ze stabilnością pracy. Wpłynęło to na finanse jej firmy, co z kolei wpłynęło na jej kolejną decyzję. Goldstein złożyła w sądzie pozew przeciwko Microsoftowi, w którym domagała się rekompensaty za utracone korzyści oraz odszkodowania za uszkodzenie jej komputera.

Microsoft nie chciał, by sprawa trafiła na wokandę, więc postanowił pójść na ugodę. Firma zaoferowała kobiecie 10000 dolarów, tłumacząc to tym, że chce uniknąć długiego procesu. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że niekorzystny dla firmy wynik mógłby być ważnym precedensem i wywołać falę podobnych pozwów. Microsoft starał się po prostu tego uniknąć stosunkowo szybko kończąc całą sprawę za pomocą czeku.